zupa szczawiowa



W Krakowie dzisiaj piękna pogoda. Jest tak ciepło, że musiałam zdjąć kurtkę. Po prostu WIOSNA. A jak wiosna to: spacery (był!), pyszne kawy i ciastka (były!) i wizyta na targu (oczywiście też była!). Czyli całkiem przyjemny dzień. Nie udało mi się jedynie kupić 2 książek, na których mi zależało. Na szczęście po powrocie do domu szybko nadrobiłam straty i książki już zamówione. Jedzeniowe oczywiście. Zamówiłam książki, wypiłam Visolvit i zabrałam się za gotowanie. Trochę leniwa dziś jestem, więc i gotowanie leniwe. Za to bardzo smaczne! Pokroiłam w kosteczkę kiełbasę (może być boczek) i podsmażyłam ją na oleju. Pokroiłam i wymyłam szczaw. Kiełbasę zalałam wodą, dorzuciłam szczaw i gotowałam. A i jeszcze wrzuciłam pół eko kostki rosołowej - warzywnej oczywiście.  Kiedy zupa była już zielona, szczaw miękki, to doprawiłam i zagęściłam mąką. Zjadłam z ugotowanym jajkiem. Niestety bez ziemniaków. Wiem, że powinnam ugotować zupę na wywarze mięsnym, ale taka na kiełbasce też jest wyśmienita. Tym wyjątkowo smacznym daniem rozpoczynam właśnie weekend. Miłego dnia!  

Komentarze

  1. Ostatni raz zupę szczawiową jadłam będąc dzieckiem, babcia zrywała szczaw z ogródka. Niezapomniany smak!

    OdpowiedzUsuń
  2. piedra preciosa - a ja właśnie w dziecinstwie nie jadłam zupy szczawiowej. To znaczy ja w ogóle mało co jadłam będąc dzieckiem ;) Niesamowitym niejadkiem byłam! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!