pieczonki i weekend w domu
W domu zawsze czekają same dobre rzeczy. Przywitał mnie żurek koperkowy, o którym już wspominałam. Sobota wcale nie zapowiadała się gorzej - pieczonki. Mam okazję jeść je tylko kilka razy w roku, dlatego tak bardzo ucieszył mnie pomysł na sobotnią kolację. Tata dzielnie wszystko kroił, a gdy już kociołek był wypełniony prawie po brzegi, rozpalił ogień w kominku (który oczywiście sam wybudował), zawiesił kociołek i czekał. A raczej czekaliśmy wszyscy. A było warto :)
Przepis na pieczonki/kociołek:
- ziemniaki pokrojone w plastry
- liście kapusty
- marchewka
- boczek
- kiełbasa
- przyprawa do ziemniaków/jarzynką
Ilość wszystkich składników uzależniona jest od wielkości kociołka. Dno i boki wykładamy kapustą. Resztę składników kroimy w plastry i układami warstwami (ostatnią warstwą powinny być ziemniaki). Należy pamiętać, żeby co kilka warstw przesypać wszystko przyprawą. Przykrywamy kociołek i zawieszamy nad ogniem. Czekamy około 2 godzin, co jakiś czas sprawdzając, czy ziemniaki i marchewka nadają się już do jedzenia.
jeszcze chwilkę!
możemy jeść!
to ty z Jury jesteś?:) tam to pieczonki z dziada pradziada robią:) kilka razy w roku mam okazję jeść te Lelowskie :)
OdpowiedzUsuńNie, ze Śląska:-)
UsuńChętnie skosztowałabym takich pyszności z garnuszka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pieczonki w tym roku pierwszy raz robiłam na Fabrycznej - rewelacja! a ostatni raz jadłam takie jak Wasze jakieś 20 lat temu pod Częstochową u mojej babci.
OdpowiedzUsuń